Koszmarne błędy przy składaniu Mini ITX

Wpadłem na pomysł by złożyć komputer stacjonarny, który mógłbym łatwo zabierać ze sobą w plecaku. Komputer w założeniach miał być mały, ale tak samo wydajny jak typowy komputer ATX. Ostatecznie gdy taki komputer złożyłem, to nie dość że nie mieści mi się do plecaka, to jeszcze miałem spore problemy z chłodzeniem.

Zacznijmy od początku. Gdy szukałem jakichkolwiek informacji jak złożyć komputer Mini ITX, znajdywałem same ogólniki. Właściwie całość mojej zebranej wiedzy wtedy da się ograniczyć do podpunktów:
– grafika nie może być za długa
– procesor nie może wytwarzać za dużo ciepła (ludzie jako graniczny punkt wyznaczali TDP 65W)
– zasilacz musi być ciut mniejszy od standardowego
To jest to co znalazłem w ramach researchu. Po moich przygodach wiem już, że trzeba do tej listy dodać jeszcze jeden punkt:
– znajdź dobrą obudowę!
To właśnie przez fatalnie wykonaną obudowę miałem masę problemów! Ale po kolei.

Podczas szukania obudowy, ciężko było trafić na cokolwiek sensownego, a tym bardziej w sensownym budżecie, bo wydać 1000zł na „kawałek blachy” nie miałem zamiaru. Najsensowniejszą opcją dla mnie wydawał się Fractal Design Node 202, jednak nie do końca zachwycał mnie design odtwarzacza VHS. Pewnie jakbym zdecydował się na Fractala, wszystko byłoby dobrze i ten wpis nigdy by nie powstał. Ja niestety pokusiłem się na kupno obudowy o nazwie Raijintek Metis. Wtedy obudowa wydawała mi się znacznie lepsza niż Fractal, była ładniejsza, chociaż też ciut większa. Obudowę zamówiłem wraz z poniższymi podzespołami:
– Procesor: AMD Ryzen 3600
– Płyta główna: Gigabyte B450 Aorus ITX
– RAM: Crucial Ballistix Sport LT 16GB (2x8GB) DDR4-3000 CL15 Gray
– Zasilacz: be quiet! SFX-L POWER 500W 80 Plus Gold
– Grafika: Gigabyte GeForce GTX 1660

Po złożeniu komputer chodził jak należy. Nie mieścił się co prawda do plecaka, ale i tak był zachwycająco mały oraz był wydajny tak jak oczekiwałem. Problemem okazał się jednak jego hałas. Właściwie to były dwa źródła tego hałasu: grafika i procesor. Po jakimś czasie dochodził również hałas z zasilacza! Tak mały i niepozorny komputer po 15 minutach grania zamieniał się w odkurzacz!

Pierwszy mój trop to był procesor. Odkryłem że opcja turbo w Ryzenie powoduje nagły skok temperatury, a to powodowało krótkotrwałe przyspieszenie wiatraków. Takie przyspieszanie i zwalnianie doprowadzało do szału. Tymczasowo rozwiązałem ten problem, przez ustawienie w BIOSie wiatraków na full speed i udawałem że problemu nie ma 🥲
W międzyczasie miałem problemy z używaniem karty NVIDII na Ubuntu, przez co zamieniłem GTX1660 na kartę Radeon RX570, która nie dość że nie sprawowała problemów z Linuxem, to jeszcze była kompatybilna z Hackintoshem. Karta była krótsza przez co miałem nadzieję, że przy okazji rozwiąże to problem wentylacji wewnątrz obudowy. Niestety w kontekście ciepła nic to nie pomogło.

Zorientowałem się jednak, że problem nie leży w komponentach, tylko w samej obudowie. Obudowa została zaprojektowana w tak fatalny sposób, że nie da się w niej zrobić poprawnego odprowadzania ciepła. Prosty przykład: płyta główna siedzi w obudowie „do góry nogami”, czyli karta graficzna jest na samej górze. Wiatraczki w karcie graficznej wtedy dmuchają w górę, a zgodnie z zasadami fizyki, ciepłe powietrze kumuluje się właśnie na górze. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że obudowa nie posiada tam żadnych otworów wentylacyjnych, zatem karta graficzna po prostu się kisi we własnym cieple! Prosty eksperyment z zastosowaniem wiatraczka dmuchającego w dół zdał egzamin. Temperatura GPU znacznie się obniżyła i tym samym obniżył się hałas. Jednak to był tylko eksperyment, bo sam wiatraczek generował dodatkowy szum i nie chciałem tego zostawiać w ten sposób.

Zanim jednak wziąłem się za problem z chłodzeniem grafiki, to zdecydowałem się zmodyfikować chłodzenie procesora, a dokładniej zamontować chłodzenie cieczą kupując zestaw Navis RGB 120. Przypominam, że przez parę miesięcy pracowałem na wiatrakach ustawionych na full speed i wyłączonym trybem turbo w Ryzenie. Przy okazji zmiany chłodzenia, wymieniłem również pastę termoprzewodzącą. Wcześniejsza była fabrycznie nałożona na procesor i zdecydowałem się ją zostawić. Prawdopodobnie to również był błąd i być może powód tych nagłych skoków temperatury przy trybie turbo.
Montaż gotowego zestawu od Navis byłby dość prosty, gdyby nie to, że przewody z cieczą były za długie – jednak zestaw był tworzony z myślą o pełnowymiarowych „blaszakach”. Ostatecznie udało się chłodzenie zamontować, jednak zabrakło miejsca na wiatraczek odprowadzający ciepło z chłodnicy. Postanowiłem że dam go na zewnątrz obudowy i było to chyba jedyne sensowne rozwiązanie.
Po zamontowaniu chłodzenia cieczą, temperatury spadły do 35-45*C i bez problemów utrzymują się w tych okolicach, bez wpływu na turbo procesora.

Zostało mi zatem rozwiązać problem z chłodzeniem grafiki. Miałem masę pomysłów, wliczając wywiercanie nowych otworów wentylacyjnych. Ostatecznie wpadłem na pomysł, żeby spróbować przerobić obudowę tak, by płyta główna nie była odwrócona, a tym samym, by karta graficzna znajdowała się na dole (czyli tak jak jest w większości komputerów). Po chwili olśniło mnie. Zadałem sobie pytanie „a co jeśli po prostu postawię komputer do góry nogami?”. I wiecie co? Był to strzał w dziesiątkę! Temperatury karty graficznej spadły z 90*C do okolic 65*C. Wielkiej ulgi zaznał również zasilacz, bo teraz zamiast dmuchać powietrze w podłogę, to wydmuchuje je do góry! Dwie pieczenie na jednym ogniu!

Po tych wszystkich zabiegach, komputer w końcu trzyma niskie temperatury, a jednocześnie jest bardzo cichutki. W idle nie jestem w stanie powiedzieć czy jest włączony czy nie. Jeśli gram, to słychać wiatraki, ale wszystko na bardzo przyzwoitym poziomie. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że starczyłoby kupić dobrą obudowę i bym oszczędził masę czasu…

Related Posts