Szczera recenzja Bose Sleepbuds II

Sleepbuds to wysokiej klasy zatyczki do uszu od firmy Bose. Produkt, który nie wiadomo do końca dla kogo powstał, ale od razu widać, że ktoś miał potrzebę stworzyć najlepsze możliwe zatyczki do uszu. Zatyczki, które mają robić swoją robotę, nie ważne ile będą kosztować. Niestety, w Internecie nie trafiłem na żadną szczerą recenzję – wszystkie opisywały produkt ogólnie, płytko, a jednocześnie bezkrytycznie. To mnie podkusiło, by napisać własną recenzję.

Pierwsze wrażenie

Już samo wejście na stronę produktu pokazuje nam, że mamy do czynienia z produktem klasy premium. Producent dumnie ogłasza, że zatyczki zostały przetestowane na uniwersytetach medycznych i upublicznia wnioski z badań, tj. „Ośmiu na dziesięciu uczestników stwierdziło, że jakość ich snu uległa poprawie” lub „76% uczestników stwierdziło, że było im łatwiej zachować ciągłość snu”. Dodatkowo Bose jest tak pewny swojego produktu, że oferuje możliwość zwrotu w ciągu 90 dni, jeśli zatyczki nam się nie spodobają!

Jako, że i tak szukałem zatyczek, które sukcesywnie stłumią nocny hałas, to skusiłem się wypróbować właśnie Sleepbuds. W końcu zawsze mogłem je oddać 😅

Gdy je otrzymałem, to muszę przyznać, że samo opakowanie i proces rozpakowywania był podobny jak w przypadku produktów Apple’a (w myśl, że już samo rozpakowanie produktu, to ma być przeżycie). Start i pierwsza konfiguracja również nie stanowiła problemu. Zatyczki się zaktualizowały, poinstruowały jak dobrać rozmiar końcówki do uszu i były gotowe do użytku.

Wygoda

Jeśli chodzi o komfort, to śmiało stwierdzam, że to są najwygodniejsze zatyczki jakie miałem w uszach. Zdecydowanie lepiej się trzymają niż te przemysłowe gumowe. Jednocześnie nie czuć ich tak bardzo, bez problemu można spać i przewracać się na boki w nocy, nie przeszkadzają ani nie wypadają. W moim przypadku jednak, nie umiem nosić słuchawek dousznych/dokanałowych dłużej niż parę godzin. I tak samo jest w przypadku Sleepbuds – po maksymalnie 3 godzinach muszę je zdjąć, bo czuję się niekomfortowo. I myślę, że żaden cud inżynieryjny tutaj nie pomoże, po prostu już tak mam.

Dźwięki z zatyczek

Do zatyczek można wgrać sobie predefiniowane przez Bose, zapętlone dźwięki. Są to np. odgłosy morza, ulicy, padającego deszczu, palącego się ogniska. Szczerze przyznaję, że większość tych „dźwięków tła” jest bardzo fajnie dobrana i same z siebie potrafią usypiać. Przynajmniej na początku, bo potem człowiek się przyzwyczaja do nich i traktuje je obojętnie. Wtedy jednak i tak potrafią zagłuszyć dźwięki z zewnątrz, więc wciąż spełniają swoją rolę.

Dźwięków tła niestety nie można wybierać samodzielnie spoza listy. Do wyboru mamy jedynie te udostępnione przez Bose. Zatyczki nie są też wykrywane jako słuchawki Bluetooth, więc nie ma możliwości odtwarzania muzyki. Zasada działania jest taka, że zapętlone dźwięki są wgrywane bezpośrednio do zatyczek, więc nie ma ciągłej transmisji danych, tylko odgłosy są odtwarzane z wewnętrznej pamięci słuchawek.

To, co warto jeszcze zaznaczyć, to że Sleepbuds nie posiadają aktywnego wyciszenia (ANC). Gdzieś wyczytałem, że podobno negatywnie wpływało ono na badających. Nie wiem ile w tym prawdy, ale ja zdecydowanie wolę takie wyciszenie, które dają mi AirPods Pro. Minus taki, że w AirPodsach nie da się wygodnie spać na boku, więc koniec końców i tak do spania bym wybrał Sleepbuds.

Bateria

Mam drugą generację Sleepbuds, która jest już po usprawnieniach związanych z baterią. Generalnie na sam czas trzymania na baterii nie ma co narzekać, bo spokojnie wytrzymają całą noc. Jedyny problem jaki zauważyłem, to że samo etui (które jest też ładowarką) bardzo szybko się rozładowuje. Jeśli nie używam Sleepbudsów w ogóle, to muszę je doładowywać mniej więcej raz w tygodniu, bo inaczej rozładują się do zera. Dla przykładu AirPods Pro mogę wyciągnąć po paru miesiącach i dalej będą mieć 90% baterii. Dlatego tutaj bardzo duży minus dla Bose. W takim produkcie jednak wymagałbym, by był gotowy do użycia w najmniej oczekiwanym momencie, a nie, żebym musiał pilnować stanu baterii.

Czy faktycznie pomagają?

I tutaj w końcu czas przejść do sedna. Moim zdaniem produkt kompletnie nie nadaje się do częstego używania. Jeśli mieszkamy w głośnej okolicy, przeszkadza nam dźwięk z ulicy lub głośni sąsiedzi, to Sleepbuds nie będą rozwiązaniem problemu. Faktycznie z początku zatyczki nam pomogą, jednak po pewnym czasie, gdy już uszy nam się zmęczą, to trzeba będzie je zdjąć. A wtedy znów trzeba będzie na nowo przyzwyczajać się do hałasu i będziemy się jeszcze bardziej irytować, niż jakbyśmy w ogóle tych Sleepbudsów nie zakładali.

Za to uważam, że jest to świetne rozwiązanie, gdy potrzebujemy ich użyć sporadycznie. Załóżmy, że od czasu do czasu jeździmy w delegacje i nie wiemy czy nie trafimy na głośnych sąsiadów hotelowych. Albo jeśli chcemy zasnąć w samolocie, gdy obce dzieci całą podróż płaczą. Wtedy na pewno założenie i włączenie Sleepbuds pozwoli nam się odciąć od natrętnego hałasu. Tylko pytanie… czy na tak sporadyczne sytuacje warto wydawać aż 1199zł?

Podsumowanie

Zalety:
– bardzo solidne wykonanie
– wygoda w użytkowaniu
– przyjemne „dźwięki tła” do wyboru (nie czułem braku możliwości dogrywania swoich własnych)
– faktycznie pomagają przy sporadycznym użyciu

Wady:
– drogie!
– bardzo szybko rozładowujące się etui
– brak aktywnego wyciszenia (za tę cenę jednak chciałbym, żeby była taka opcja)
– nie wyobrażam sobie używania ich co noc

Dodam jeszcze, że jeśli jesteś osobą, która potrafi nosić dokanałowe słuchawki cały dzień, to być może noszenie Sleepbuds noc w noc nie byłoby problemem. Mnie jednak po pewnym czasie denerwuje posiadanie czegoś w uchu. Poza tym, nawet jeśli to by nie było problemem, to obawiam się, że te same dźwięki tła, odsłuchiwane każdej nocy, w końcu by mi się mocno przejadły. I to mimo, że jest ich do wyboru całkiem dużo.

Dlatego moim zdaniem, jest to bardzo niszowy produkt, skierowany do bardzo wąskiej grupy odbiorców. Tak jak wcześniej wspomniałem, największy sens widzę, jeśli ktoś podróżuje np. raz w miesiącu i chce zmniejszyć ryzyko niewyspania, spowodowanego zewnętrznymi dźwiękami. Bo poza tego typu przypadkami, produkt jest za drogi, by go kupić „żeby był w razie czego w szufladzie”, a jednocześnie nieprzydatny, jeśli chcemy go używać za często.

Related Posts